Śnił mi się bardzo przystojny facet. Przytulił mnie we śnie, a potem wsiedliśmy razem do pociągu, żeby pojechać na wycieczkę. Następnego dnia zobaczyłam w internecie faceta z mojego snu i byłam tak zaskoczona, że napisałam do niego smsa: „Przepraszam, nie wierzę w mistykę, ale śnił mi się pan. Odpowiedział. Tydzień później siedzimy naprzeciwko siebie w restauracji. Jest niesamowicie przystojny, inteligentny i zdecydowany. Patrzy na mnie bardzo uważnie. Widzę, że naprawdę mnie lubi. Jedyne co mnie martwi to: dlaczego taki książę jest sam?
W miarę upływu rozmowy okazuje się, że oprócz urody nowa znajoma ma godne podziwu zasady. Nie pije alkoholu i jest gotów zmienić firmę, w której pracuje, jeśli jej etyka korporacyjna uzasadnia zbliżenie kolegów poprzez alkohol i imprezy poza miastem. I nie są to tylko słowa. Działania z jego strony, które obserwuję, potwierdzają to.
A potem ląduję w szpitalu. Mój nowy przyjaciel bez zastanowienia pędzi w moją stronę. Mówi mi, jaka jestem piękna, podczas gdy ja wpatruję się w niego ze zdziwieniem i zażenowaniem ze szpitalnego łóżka.
Związek powoli się rozwija. To chyba mój prince charming, na którego czekałam – tak bardzo go lubię. Ale pisze coraz rzadziej, powołując się na zapracowanie. Wydaje mi się, że mniej na mnie patrzy i nie słucha już tak uważnie…
W tej sytuacji w przeszłości moją reakcją byłoby: wybranie związku, „dostosowanie się” do mężczyzny, znalezienie wymówek – jest zajęty, jest zmęczony, pracuje itd. W tym samym czasie ja cierpiałabym z powodu jego braku uwagi. Ale po pracy nad asymilacją, którą wykonałem w drugiej części książki i uzdrowieniu neurotycznych współuzależnień, wszystko się zmieniło. Dziś wybieram komfort emocjonalny nad relacjami! Mówię więc kiedyś nowej znajomej, że za mało uwagi poświęcam sobie. Jeśli jego stosunek do mnie się nie zmieni, to zaprzestanę naszej komunikacji. Tak, to boli i to bardzo, że nie jesteśmy dla siebie odpowiedni! Ale udręka nie będzie trwała długo; to naturalne i normalne. A jeśli zostanę w tym związku licząc na zmianę w przyszłości będę cierpiała długo, upokarzająco i bez sensu. Już tak nie będzie!
Jeśli jesteś w takiej sytuacji i wybierasz związek, to polecam Ci przeczytać drugą część tej trylogii. Jeśli jesteś w związku, który nie ma dla Ciebie sensu, ale boisz się go zakończyć, przeczytaj pierwszą część książki.
Jeśli przepracowałeś zarówno pierwszą, jak i drugą część, lub jeśli uważasz, że jesteś w porządku i nie masz w zwyczaju cierpieć w związku, to ta książka jest więcej niż prawdopodobna dla Ciebie. Tutaj wybieramy to, co sprawia nam radość. Mężczyzna? Rodzina? Zachowanie? Najpierw wybierzemy siebie!
Metafory zasobów
W poprzedniej części książki pracowaliśmy z Terapią Wyobraźni Poznawczej (CST) nad samoakceptacją, poczuciem własnej wartości poprzez relację rodzic-dziecko. Wykonując ćwiczenia, musieliśmy wymyślić pozytywne metafory dotyczące relacji z mamą dziś, z mamą w dzieciństwie, z tatą dziś i z tatą w dzieciństwie, a także z samym sobą i z Bogiem (wszechświatem). Jeśli osoba była wychowywana przez ojczyma, babcię lub znaczącą inną osobę dorosłą poza rodzicami, należy również stworzyć metafory dotyczące relacji z tą osobą dorosłą. W tej części książki zaczniemy od sprawdzenia aktualnego stanu metafor, a następnie doprowadzimy je do stanu zasobności. Czyli nie tylko dobre metafory, ale takie, które sprawiają, że w sercu robi się ciepło i dobrze.
Wyobraź sobie metaforę swojej relacji z tatą w tym momencie. Wyraź na obrazku, jak się czujesz w relacji z tatą w tym momencie swojego życia. Jeśli metafora jest negatywna, powinieneś popracować nad tym tematem. Jak to zrobić dowiesz się w drugiej części tej trylogii. Jeśli twój rodzic nie żyje, to nie ma znaczenia.
W tym czasie wciąż kreślisz metaforę swojego związku z nim.
Ważną rolę w moim życiu, oprócz taty, odegrał dziadek. On już nie żyje. Stworzę też metaforę mojej relacji z nim. Na wygaszaczu ekranu mojego telefonu jest zdjęcie, na którym trzyma mnie, małą dziewczynkę, w ramionach. Dla mnie fotografia jest wsparciem i zasobem. Miłość „wychodzi” z niego.
Gdyby wyobrazić sobie mój stosunek do niego jako metaforę, to byłaby to dziewczyna. Ze wszystkim w przyrodzie rozmawia jak z dziadkiem, czuje jego niewidzialne wsparcie i opiekę. Ważne jest, aby stworzyć obraz jak najbardziej szczegółowy: dziewczynka wrzuca do wody kamyki, jak nauczył ją dziadek, i wypowiada życzenie. Wie, że dziadek obserwuje ją z nieba, czuje jego obecność, mimo że go nie widzi. Podziwia ją i obejmuje swoim sercem, kochając ją serdecznie.
W tym obrazie jest silna zaradność. Można to jeszcze bardziej uwydatnić, wyobrażając sobie, że obraz dziadka niewidzialnie stoi obok niej, przytula ją lub całuje w głowę, jak ukochane dziecko.
Jeśli metafora okaże się dla Ciebie równie zaradna, dodaj do niej jedną małą zmianę, która uczyni ją jeszcze lepszą. A potem spróbuj pomyśleć, jak można ten stan „naprawić” w życiu. Na przykład, jak już mówiłem, na moim ekranie jest zdjęcie mojego dziadka tel. Za każdym razem, gdy go widzę, moje serce wypełnia się tym zaradnym stanem. Zastanów się, jak możesz umieścić obraz zasobów w swoim życiu? Może wyciągnąć perfumy ukochanej osoby i nałożyć je na kilka rzeczy? Znaleźć sensowną książkę lub melodię?
Jeśli obraz jest dobry, pozytywny, ale nie zaradny, to od teraz Twoim zadaniem jest codzienna zmiana jednego elementu w nim, tak aby było coraz lepiej. Rób to tak długo, aż obraz będzie wywoływał tylko bardzo silne pozytywne uczucia. Następnie „Dodaj ją do swojego prawdziwego życia w jeden z opisanych powyżej sposobów lub wymyśl własny. Czyli zrób coś, co będzie Ci o niej przypominać i sprawi, że poczujesz się dobrze.
Jeśli teraz ten algorytm nie wydaje Ci się całkiem jasny, znajdziesz tu przykłady, które mam nadzieję, że rozjaśnią sprawę. Jeśli obraz wywołuje negatywne uczucia, należy go również stopniowo zmieniać na lepsze za pomocą dodatkowych technik opisanych w drugiej części książki.
Stworzyłeś więc metaforę dzisiejszej relacji ze znaczącym innym lub rodzicem. Jeśli wymaga ona dopracowania, najpierw trzeba uczynić ją zasobną, zmieniając codziennie jeden element. Jeśli, tak jak w moim przykładzie, jest ona dobra i zaradna, tworzymy drugą metaforę swojego dziecięcego związku z tą osobą.
Moja relacja z dziadkiem w dzieciństwie wyraża się w postaci obrazka, na którym widzę, jak idę po parapecie, a on trzyma mnie za rękę, żebym nie spadła. Mówi mi coś o otaczającym mnie świecie i lubię z nim spacerować. Dla mnie ta metafora jest bardzo przyjemna i pomysłowa. Dlatego zostawiam to tak, jak jest. Aby przenieść to do mojej rzeczywistości, mogę myśleć o tym, że trzyma mnie za rękę, gdy idę sama.